Published on 13 kwietnia, 2022 | by admin
Łódź: Historia obiektów ŁKS zatacza koło
Kibice z zachodniej części miasta Łodzi szykują się na otwarcie nowego stadionu im. Władysława Króla. Już 22 kwietnia na trybunach będzie mogło zasiąść kilkanaście tysięcy widzów. Pamiętać trzeba jednak, że na taką możliwość czekali oni wiele lat.
Kilkadziesiąt sekund zabrakło, aby dwa historyczne mecze na obiektach biało-czerwono-białych zakończyły się identycznym wynikiem. Mecz z Ursusem Warszawa, na żartobliwie nazywanym w końcówce swojego żywota „Estadio da Gruz” rozegrany 6 czerwca 2015 roku, zakończył się remisem 2:2. Kibice z czułością pożegnali wysłużoną trybunę „Galerę”, wywieszając transparenty – „Jakby świat kończył się” i „Wychowankowie Galery”.
Pomimo ogromnych perturbacji w klubie, świat się jednak nie skończył. Wszystko wskazywało na to, że piątkowy mecz z Sandecją Nowy Sącz, który był ostatnim granym przez ełkaesiaków na stadionie z dostępną jedną trybuną (przez długi czas z widokiem na Dworzec Łódź Kaliska) również zakończy się wynikiem 2:2. Te historyczne nawiązania „zepsuł” 17-letni Mateusz Kowalczyk, który w ostatnich sekundach strzelił bramkę na wagę zwycięstwa Łodzian.
Ostatecznie, po długich negocjacjach, powstały trzy pozostałe trybuny. Kończąca się właśnie ostatnimi odbiorami inwestycja trwała ponad 9 lat. Jednak w opinii kibiców warto było czekać. Są oni bardzo dumni z jakości wykonania i funkcjonalności obiektu. I choć w trakcie procedury przetargowej kilka ważnych elementów (m.in. rozsądnej wielkości tablica wyników i telebimy, czy też wciągarka do opraw kibicowskich) zostało wykreślonych z kosztorysu, to ogólne wrażenie jest imponujące.
źródło: stadiony.net