Published on 10 sierpnia, 2016 | by admin
KSZO Ostrowiec Świętokrzyski – Raków Częstochowa 09.08.2016
Relacja Kibiców Rakowa: Doczekaliśmy się w końcu w Pucharze atrakcyjnego wyjazdu. W Ostrowcu z Rakowem nie byliśmy siedemnaście lat. Wtorek to nigdy nie jest dobry czas na wyjazd, ale co zrobić. Lecimy swoimi furami bez ogona aż do rogatek Ostrowca. Pod stadionem jesteśmy przed meczem, ale ślamazarna ochrona nie radzi sobie z wpuszczaniem i w sektorze w komplecie jesteśmy dopiero ok. 25 minuty meczu. Jest nas 71 głów, przy czym pięć osób zostaje poza obiektem.
Tubylców zbiera się jakieś 150, może trochę więcej typów w młynie. Chłopaki, którym nie pasuje żaden termin, pokazują swoje uczucia sympatycznym „kurwy pokonamy” na początku meczu. Nic dziwnego, że swoją aktywność wokalną, jak już wszyscy weszli do sektora, zaczynamy od „jazda z kurwami”. Jeszcze Kszkoki próbowali się odgryzać docinkami, ale wojnę na słowa przegrali. Mimo składu z naszej strony takiego co to raczej za dużo nie śpiewa korzystaliśmy z fajnej akustyki. Kilka razy z zakazowiczami pojechaliśmy coś na dwa głosy.
W drugiej połowie miał miejsce mały incydent. Jako, że kateringu dla nas nie było, to ochrona pozwoliła trzem osobom udać się na druga stronę, by hurtowo ogarnąć zamówienie. Natychmiast z młyna miejscowych udała się tam ekspedycja ok. 15 typów. Na miejscu zabierali się za to jak jeże za ruchanie – maksymalnie ostrożnie – więc pierwszy z nich zebrał w kły i doszło do krótkiej zamoty, w której przewagi liczebnej Kszoków nie było w ogóle widać. Ochrona natychmiast zagazowała naszą trójkę, a miejscowi, którym nie pykło to co planowali wrócili do sektora prężyć muskuły. Zwiększył się trochę poziom nienawiści na meczu. Poszły pociski w stronę przyjebanej ochrony i tubylców.
Ci jednak w tym dniu potrafili tylko głośno akcentować radość z niespodziewanej wygranej na boisku. Na nic więcej ich nie było stać. Cóż, to już jednak nie nasz problem. Po meczu mamy krótką pogawędkę z grajkami, a następnie dłuższą z ochroną. Nie chcą nas za bardzo wypuścić, a jak już się decydują to chcą pojedynczo puszczać kierowców. Kończy się na szturmie na bramkę wyjściowa i zagazowaniu nam sektora. Wobec czego sposobem wychodzimy zeskakując z tyłu trybun. Generalnie takich kretynów jak na ochronie na Kszo to ze świecą szukać. Powrót w miarę sprawny. Ogon do granic województwa, a później już luz.