Published on 8 lipca, 2017 | by admin
Superpuchar: Legia Warszawa – Arka Gdynia 07.07.2017
Relacja kibiców Legii Warszawa: Pięć tygodni po zakończeniu poprzednich rozgrywek, wróciliśmy na Łazienkowską przy okazji meczu o Superpuchar. Od kiedy spotkania o to trofeum rozgrywane są na boisku mistrza Polski, nie zaś na neutralnym terenie, skończyły się problemy z tym, kto ma losować drużyny do rozgrywek. Ceny biletów na spotkanie z Arką były bardzo atrakcyjne – 10 złotych dla karneciarzy i 15 zł dla pozostałych, ale i tak, aż tak wysoka frekwencja (27 tys.) w okresie wakacyjnym była sporym zaskoczeniem.
Wejściówki skończyły się mniej więcej na godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Przy kasach tłumy stały jeszcze w trakcie meczu, podobnie było zresztą z kolejkami do wejść na trybuny. Na Żylecie ścisk był niesamowity. Przed meczem wprowadzona została nowa, okolicznościowa piosenka dotycząca “j… śledziem” Arki. Na Żylecie zadebiutowała tego dnia flaga “Git Ludzie. Od małolata uczeni tych zasad. Za murami sztywni do końca”. Na gnieździe tymczasem wywieszone zostało płótno “UEFA Supports Terrorism”, a na górnej trybunie – “11 lipca 1943, Wołyń. PamiętaMY”. W związku z nadchodzącą kolejną rocznicą rzezi wołyńskiej, fanatycy skandowali “Cześć i chwała, Bohaterom” oraz “J…ć UPA i Banderę, hej!”.
Arkowcy do Warszawy przyjechali pociągiem specjalnym i byli wspierani m.in. przez Zagłębie Lubin i Gwardię Koszalin. W sektorze gości wywiesili 6 flag, w tym płótno kibiców niepełnosprawnych, którzy zajęli miejsca na dolnej kondygnacji, a także flagę Gwardii Koszalin. Pozostali przyjezdni szczelnie wypełnili górną część sektora gości. W przerwie meczu rozciągnęli na swojej trybunie sektorówkę w kształcie koszulki, co było zwiastunem pokazu pirotechnicznego, który miał miejsce na początku drugiej części spotkania. Przyjezdni odpalili kilkadziesiąt stroboskopów oraz na dole czarną świecę dymną – całość wyszła całkiem nieźle, a dym nie spowodował przerwania meczu.
Na boisku sytuacja nie wyglądała najlepiej, bo prowadzenie objęli goście. Jednak 7 minut później do wyrównania doprowadził Moulin. Jedno co trzeba przyznać: legionistom na placu gry nie brakowało zaangażowania. Podobnie zresztą jak kibicom zebranym na trybunach. Tego dnia nasz doping stał na naprawdę wysokim poziomie. Śpiewaliśmy na dwie trybuny, by rozruszać fanów ze wschodniej i naprawdę wychodziło to konkretnie. Nie brakowało oczywiście “uprzejmości” w kierunku Arki, ale to doping dla Legii był zdecydowanie wiodący w naszym repertuarze. Oczywiście oberwało się także Marciniakowi, ale to już chyba standard przy okazji meczów prowadzonych przez tego sędziego.
Legioniści atakowali do ostatniej minuty, ale nie udało się im zdobyć zwycięskiej bramki, co oznaczało serię rzutów karnych. Przez chwilę mogliśmy poczuć się jak na jakimś mundialu. Szkoda, że jedenastki wykonywane były na bramkę bliżej sektora gości. Niestety już po drugiej serii karnych nie było nam do śmiechu. Wspieraliśmy okrzykami Arka Malarza i dopingowaliśmy piłkarzy, którzy mieli wykonywać jedenastki, ale na nic to się zdało. Tego dnia triumfowali przyjezdni, którzy w ciągu trzech miesięcy niespodziewanie zdobyli drugie trofeum w stolicy.
Frekwencja: 26 756
Kibiców gości: ok. 800
Flagi gości: 6
Relacja: Legionisci.com